OŻYWIAJĄC VAN GOGHA

Czy dla współczesnego odbiorcy kultury tradycyjny obraz to za mało? Czy nasze zmysły, bombardowane na co dzień  tysiącami bodźców, potrzebują elektronicznego wspomagania aby zachwycić się malarstwem?
Takie pytania zadawali sobie uczniowie, zmierzając do Krakowa w pochmurny poranek. Klub Młodego Odbiorcy Kultury nie mógł przeoczyć takiego wydarzenia. Multimedialna wystawa „Van Gogh Alive” zawitała na parę miesięcy do Krakowa, po sukcesach frekwencyjnych w Berlinie, Mediolanie, Singapurze czy też Warszawie.

Po obejrzeniu rekonstrukcji maleńkiego pokoiku artysty z Arles, dosłownie wpadliśmy we wnętrza jego obrazów. Obrazy w ogromnych powiększeniach, obrazy na ścianach, sufitach, podłodze, animowane fragmenty obrazów, pulsująca gra świateł wokół, nastrojowa muzyka i słowa artysty pojawiające się w mroku sal. „Niech mówią za nas nasze obrazy” – napisał Vincent w jednym z listów. Jego obrazy mówią, szepczą i krzyczą w przeróżnych odsłonach.

Po tak dużej dawce kultury dla ducha, trzeba było zadbać również o ciało. Miłośnicy Harrego Pottera z radością odwiedzili „Dziórawy Kocioł” (pisane przez „ó”). Nie od razu znaleźliśmy wejście, za dużo było wśród nas Mugoli, po prostu.

Posileni na ciele, odwiedziliśmy „Boga Stwórcę” w kościele Ojców Franciszkanów i sprawdziliśmy czy nie ma żółtej ciżemki pod ołtarzem Wita Stwosza.

Jeszcze tylko zawiązanie bliskich relacji ze skrzydlatymi mieszkańcami Rynku, niektórym trudno się było rozstać,  i biegiem na powrotny pociąg. To był udany dzień.

IA i B oraz Agata Płonka i Jadwiga Szemik

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Script logo